PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=239166}

Aż poleje się krew

There Will Be Blood
7,7 90 986
ocen
7,7 10 1 90986
8,7 43
oceny krytyków
Aż poleje się krew
powrót do forum filmu Aż poleje się krew

Ludzie, którzy oceniają ten film na 10 jako arcydzieło chyba są pod wpływem hipnotycznej gry Day-Lewisa. Bo fabularnie, to nie ma tu nic nadzwyczajnego, a na pewno nic oryginalnego. Mam wrażenie, że oglądam mix Ojca Chrzestnego 2, Wall Street i American Psycho. Właściwie to już Ojciec Chrzestny 2 wyczerpuje cały temat, w sposób dużo subtelniejszy i wyrafinowany. Ojciec Chrzestny 2 to jest faktyczne arcydzieło opowiadające o "moralnym" upadku człowieka będącego również postacią tragiczną (poświęcenie własnej rodziny na rzecz władzy, która paradoksalnie miała symbolizować siłę rodziny). W Aż poleje się krew problematyka ta została jednak wyolbrzymiona, przejaskrawiona. Ale tu już z kolei wystarczy przypomnieć sobie American Psycho, z chciwym i sfrustrowanym yuppi-psychopatą, który został równie genialnie zagrany przez Christiana Bale'a. Powiedziałbym nawet, że Bale przewyższa Day-Lewisa, a dorównuje Pacino. Bale za swoją rolę nie dostał jednak nawet nominacji do żadnej nagrody.

Jeśli chodzi o APSK, to jedyną sceną, która mnie zaniepokoiła i zafascynowała, którą zapamiętam na długo, było to "przydługie" spojrzenie bohatera na swojego "brata" i kolejne wydarzenia prowadzące do jego zabicia. Mroczne. Takich sekwencji było właśnie za mało. Jeden z naszych najwybitniejszych krytyków - Tadeusz Sobolewski - powiedział o tym filmie: fałszywe arcydzieło. Zgadzam się w pełni. 7/10.

użytkownik usunięty
Gordon Geko

"Powiedziałbym nawet, że Bale przewyższa Day-Lewisa"

Przestałem czytać. I tak sukces, bo dość daleko.

ocenił(a) film na 7

A kogo to obchodzi do którego miejsca czytałeś. Ocenianie, która rola była lepsza, jest zawsze bardzo kontrowersyjne, bo subiektywne. Wg mnie Bale przewyższa minimalnie Day-Lewisa, bo jego postać jest psychologicznie bogatsza, dramatyczniejsza i bardziej tragiczna (złożona). Bohater American Psycho wcale nie jest urodzonym japiszonem i konformistą - on ciągle gra, udaje, chce się wtopić w otoczenie, aby uzyskać sukces materialny oraz uznanie otoczenia. Ale to wszystko jest na siłę i dlatego doprowadza go to do frustracji, którą uwalnia w aktach morderstw. W rzeczywistości jest aspołeczny i ma silną potrzebę indywidualizmu (niechęć do małżeństwa, zbyt bliskiego kontaktu z kolegami). Widać w nim różnorakie uczucia: sztuczne zachowanie na pokaz, zawiść, zazdrość, frustracja, pragnienie mordu, wściekłość. Postać APSK jest po prostu mniej interesująca.

Takie są fakty Christian Bale przewyższa Levisa od jakieś pare klas.

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
Sebu_BGZ

Sebu! Jak to jest byc głupkiem??? Opowiadaj! Hej!

baca350

Nie pytałeś się o to przed lustrem?

użytkownik usunięty
Gordon Geko

Ojca Chrzestnego II??? Prędzej Obywatel Kane...

ocenił(a) film na 7

Zapominałem o Obywatelu Kane. To można zamienić Wall Street na niego. Ale Ojciec nawet lepiej pasuje patrząc na zbrodniczy umysł.

ocenił(a) film na 10
Gordon Geko

'fabularnie nie ma tu nic nadzwyczajnego' - a jednak 'Obywatel Kane' , najbardziej zblizony trescia do 'Az sie polej krew' ma u ciebie dyche. A co tam jest nadzwyczajnego w fabule, czego nie dostrzegasz w dziele Andersona?

ocenił(a) film na 7
bjorker

Dobre pytanie. Obywatela Kane oglądałem dawno temu i zupełnie o nim zapomniałem. Dziś go jeszcze raz obejrzałem i od razu oceniłem. Nadal robi duże wrażenie. Arcydzieło z różnych powodów. Ważne jest dla mnie kto pierwszy poruszył dany temat, dlatego że jedną z cech arcydzieła jest oryginalność fabularna. Najbardziej znany i najstarszy to właśnie Obywatel. Kolejna sprawa to ta, że Obywatel Kane jest dziełem monumentalnym na miarę Ojca Chrzestnego 2. Wielowątkowość, różnorodność postaci, niebanalność tematu i jakaś taka... ogólna siła wewnętrzna. Tak, cechą arcydzieł jest niewątpliwie ich wewnętrzna siła. Czasami ta siła może objawiać się przez samych aktorów/postacie i klimat filmu. Arcydzieło powinno po prostu przyciągać jak magnes. Natomiast Aż poleje się krew nie przyciąga jak magnes. Nie ma wewnętrznej siły, klimatu, brak mu duszy. Postać Kane'a była z jednej strony tajemnicza, z drugiej potrafiła zyskać sympatię widza z tym swoim autorytarnym charakterem. Nie był zły do szpiku kości. Można powiedzieć, że negatywne cechy były wręcz konieczne do tych pozytywnych (siła, bezkompromisowość, waleczność). Końcowe sceny pokazują frustrację i rozdarcie Kane'a. W Obywatelu ponadto były znakomite dialogi, których jakoś brakowało w APSK. Bohater APSK jest anty-bohaterem, który w zasadzie nie wzbudza w widzu sympatii. Rozdarcie wewnętrzne nie zostało uwypuklone - jest tak stłumione, że wydaje się, że go nie ma. Staje się całkiem pusty. (W Ojcu Chrzestnym 2 także nie ma szczególnego uwypuklenia takiego rozdarcia, ale jest ono widoczne choćby w dwóch scenach: rozmowa Michaela z matką na temat tego czy ojciec nie zniszczył rodziny przez swoją siłę oraz końcowa scena gdzie przypomina sobie dawne czasy - nawet te dwie sceny zupełnie zmieniają obraz postaci).

Jak napisałem na początku, jest tylko jedna scena, która mnie miażdży w APSK, bo niepokoi, a jednocześnie wskazuje pewien zalążek rozdarcia wewnętrznego (brat czy oszust?). Gdyby reżyser poszedł dalej tą ścieżką, a może zaczął ją wcześniej, mielibyśmy film kapitalny.

Ostatnia sprawa to konflikt młodego obłąkanego księdza z naszym nafciarzem. Rozumiem zamiary reżysera. Ten konflikt de facto wskazuje na pewien dysonans w osobowości nafciarza. Z jednej strony jest bezwzględnym kapitalistą, który sam otwierając się przyznaje, że nienawidzi większości ludzi i chciałby się od nich odizolować. Z drugiej strony ma pragnienie czynienia dobra w imię społeczeństwa: wstawia się za dziewczynką by ojciec jej nie bił, mówi ludziom o tym, że zbuduje dla nich drogi i wspomoże infrastrukturę i edukację. Widzi hipokryzję nastawionego na pieniądze księżulka i to mu się nie podoba. Zatem jest w nim jakiś tam bohater tragiczny. Ale tak naprawdę jak się przyjrzeć temu konfliktowi z bliska, to chodzi tylko o to, że nafciarz jest człowiekiem szczerym i nie znosi hipokryzji. Gdy widzi u wielu hipokryzję, to ich zaczyna nienawidzić (stąd bez wahania zabija przyjaciela, potem księdza). Dlatego konflikt z dorosłym synem jest zupełnie sztuczny: przecież syn nigdy go nie okłamywał, kochał go. Można wymyślać tłumaczenia, że to nie syn, tylko przybrany syn, którego tylko chciał wykorzystywać, choć to bzdura, bo widać było, że go kocha. Nie chcę tego wątku rozwlekać, po prostu on był sztucznie skomponowany tylko po to aby zupełni dobić bohatera.

W końcu końcowa scena zabicia tego księdza była dość groteskowa. Młody ksiądz ucieka jak dzieciak przed starym kulejącym rozpitym frustratem. Wcześniej rzucił się sam agresywnie na swojego ojca, a teraz nie mógł wyrzucić jeszcze raz z siebie agresji po słownych "upokorzeniach" i sam zabić kręglem tego naszego nafciarza? To byłoby piękne zakończenie. I takie powinno być. Wtedy również miałaby sens scena ataku na swojego ojca. A tak, wszystko pięknie, a jednak brakuje pewnej logiki.

Podsumowując: brak siły, duszy, oryginalności i logiki. Moja ocena jest wyjątkowa wysoka, bo oceniłbym ten film na 6/10. Podwyższyłem tylko dla fantastycznej roli Day-Lewisa i ciekawych zabiegów muzycznych.

ocenił(a) film na 10
Gordon Geko

Jeden z najwybitniejszych krytyków - Tadeusz Sobolewski powiedzial 'falszywe arcydzielo'. Powolujesz sie na slowa jednego krytyka, a ja moge przytoczyc slowa setek innych, ktorzy twierdza inaczej. Tak czy inaczej to tylko krytycy, sa ludzie bieglejsi od nich w sprawach filmowych. Posluchajmy samego Tarantino, ktory okreslil ten film mianem arcydziela. http://www.youtube.com/watch?v=qmWNJl0wCzc&feature=related

ocenił(a) film na 7
bjorker

Bardziej wiarygodną recenzją byłaby chyba tylko wypowiedź matki Paula Andersena, bo sam Tarantino na początku mówi, że Paul to jego dobry przyjaciel. No ale są krytycy chwalący dziełko Andersona, fakt. Uśmiałem się jednak jak przeczytałem to:

"Tak czy inaczej to tylko krytycy, sa ludzie bieglejsi od nich w sprawach filmowych."

Cytat roku. Do kroniki nonsensopedii.

ocenił(a) film na 10
Gordon Geko

Nie podwazam wiedzy krytykow, niestety oni nie moga pisac z doswiadczenia. Dla mnie krytyka innego znaczacego rezysera na temat filmu jest wiecej warta.

ocenił(a) film na 10
Gordon Geko

O stary, to żeś przygrzmocił teraz ładnie.

Krytycy są dla ciebie autorytetem absolutnym? Krytycy są tylko i wyłącznie "inteligentnymi widzami" (zazwyczaj, czasami bowiem inteligencją nie grzeszą). Każdy filmowiec rozłoży 99% krytyków na łopatki pod względem umiejętności analizy filmu. Dobry filmowiec rozłoży 100%.

użytkownik usunięty
bjorker

Chyba "Tak czy inaczej, krytycy to tylko ludzie, zwykli widzowie, którzy potrafią dobrze pisać". Powoływanie się na nich to oznaka chorobliwego braku argumentów.

ocenił(a) film na 9
Gordon Geko

"Dlatego konflikt z dorosłym synem jest zupełnie sztuczny: przecież syn nigdy go nie okłamywał, kochał go". Nie jest sztuczny ponieważ syn był jedyną bliską mu osobą. A tak został zupełnie sam.
Nie mógł nikomu przekazać swojego interesu i ulepić syna na swoje podobieństwo. Sztafeta pokoleń się załamała. Tamten się od niego odciął. Tym łatwiej było mu zrobić to co zrobił.
Szkoda, że tego nie widzisz.
Co do księdza to nie rozumiem ludzi, którzy w filmie szukają odbicia rzeczywistości.
Zopominasz o tym, że siła fizyczna nie jest najważniejsza. Nafciasz zdominował go psychicznie. Poza tym skąd tamten mógł się spodziewać, że nafciarz go zabije?
Gonił go, rzucał w niego, ten się poślizgnął. Ale czy mógł wiedzieć, że tak łatwo przyjdzie mu go zabić? Był dodatkowo wycofany bo cały czas liczył na pieniądze.
Spotkało się po prostu dwoje przegranych ludzi.

A tak na koniec : ja bym nie krytykował tak warstwy dramatycznej ponieważ dla mnie to nie był typowo dramat. Postać nafciarza w zetknięciu z księżulkiem nabrała takiego nieco odrealnionego charakteru bo księżulek był przecież bardzo groteskowy. Wystarczy przypomnieć sobie jakie miał jazdy w tym kościele.
Dlatego jego postać nie jest przerysowana - on taki był.

Gordon Geko

Jeżeli uważasz, że ten film to fałszywe arcydzieło, bo tak powiedział jakiś krytyk filmowy, a Bale przewyższa Day - Lewisa, to polecam wizytę u lekarza...
pozdrawiam

ocenił(a) film na 7
TheKing23

"Jeżeli uważasz, że ten film to fałszywe arcydzieło, bo tak powiedział jakiś krytyk filmowy, a Bale przewyższa Day - Lewisa, to polecam wizytę u lekarza..."

Ja polecam szkołę, może najpierw przedszkole, gdzie nauczą Cię czytać ze zrozumieniem. Z logiką u Ciebie też kiepsko - to że wybitny krytyk ma to samo zdanie co ja, to ma znaczyć, że skoro on ma, to ja też mam - ale tu już szkoła ani przedszkole nie pomoże, może jakieś ćwiczenia na koncentrację, może memotropil na pobudzenie mózgu... nie wiem.

ocenił(a) film na 7
Gordon Geko

A dla tych co szczekają, że Day-Lewis był niby dużo lepszy od Bale'a polecam obejrzeć choćby tę scenę "spowiedzi" z American Psycho:

http://www.youtube.com/watch?v=BXiVJSVQb9w

Bale pokazuje tu swój geniusz i niech nikt mi nie wmawia, że scena "spowiedzi" w wykonaniu Day-Lewisa w kościele wyszła lepiej.

Gordon Geko

Słuchaj fakt faktem, iż Bale jest wielkim i przede wszystkim nieprzereklanowanym aktorem - chociaż zobaczymy, jaką drogę wybierze teraz po Batmanie. Jego rola w Fighterze to jedna z najlepszych drugoplanówek w historii kina. Jednak nie zmienia to faktu, iż Day - Lewis jest po prostu od niego lepszym aktorem. I żaden to dla niego wstyd, bo Daniel jest obok Denzela najlepszym aktorem w historii kinematografii. Rola Day - Lewisa w There will be blood jest jedną z najlepszych kreacji pierwszoplanowych w historii, a jeżeli chodzi o scenę spowiedzi, to owszem była ona genialna, jednak, myślę, że zdecydowanie najlepsza była ta, którą chyba każdy szanujący się kinoman znać musi. Dodam jeszcze, że moim zdaniem Paul Dano powinien dostać Oscara za drugoplanówkę, bo chociaż Bardem był wielki, to jednak nie oszukujmy się, wielką rolę w jego postaci stanowiła charakteryzacja, a u Paula wyszedł cały jego kunszt aktorski, no ale to jest tylko moje zdanie....

http://www.youtube.com/watch?v=s_hFTR6qyEo

ocenił(a) film na 7
TheKing23

To czy jest lepszym aktorem czy nie, to subiektywna sprawa, a na pewno to nie jest fakt. Niewiarygodny talent Bale'a w Fighterze wychodzi pełną parą w scenie, która została niestety wycięta z filmu - obejrzyjmy jego rozmowę ze strażnikiem:

http://www.dailymotion.com/video/xiizdw_the-fighter-deleted-scenes-part-2-2_shor tfilms

Takiej modulacji głosu i wyrazu twarzy nie potrafiłby wyrazić np. de Niro, który jedynie umie twardzieli grać, a jest uważany za jednego z najwybitniejszych aktorów.

Gordon Geko

Ja również uważam, że De Niro, tak jak Pacino, Hopkins czy Nicholson są troszkę przereklamowani i jadą na sławie "kultowych" aktorów. A warto zwrócić uwagę na aktorów młodszego pokolenia, oprócz Bale dodam oczywiście Nortona, Smitha, Penna, Phoenixa, czy też Fassbendera...

TheKing23

Jack Nicholson jest przereklamowany?
Przeanalizuj sobie jego filmografię z 2000+ choćby i nie ma tam filmu w którym by się zeszmacił.
"Schmidt", "Infiltracja", "Dwóch gniewnych ludzi" to słabe i przereklamowane filmy?

Zanim weźmiesz się nazywanie kogoś "przereklamowanym" może postaraj się trochę aby sprawdzić czy tak naprawdę jest.

A co do reszty De Niro, Pacino, Hopkins to nie będę ich bronić.

ocenił(a) film na 10
Gordon Geko

Odnośnie De Niro to może zechciałbyś obejrzeć "Przebudzenie"? Tylko twardzieli taa...

ocenił(a) film na 9
Gordon Geko

po pierwsze , nie tylko twardzieli , bo De Niro ma w dorobku parę dobrych ról ,w których nie gra tak zwanego mocnego człowieka , np wyżej wspomniane Przebudzenie , albo New York, New York czy też Król komedii , po drugie słowo ,,twardziele" w stosunku do większości ról Roberta De Niro to naprawdę duże uproszczenie , bo jest to cały zestaw postaci mocnych ale i słabych jednocześnie ,skomplikowanych , rozdartych i niejednoznacznych , {Łowca jeleni , Casino ,Misja , Ulice nędzy , Szalony Megs , Wściekły byk , Taksówkarz itd.......przy całym szacunku dla dorobku Bale`a to porównanie jest trochę nie na miejscu ......

ocenił(a) film na 8
TheKing23

ale z tym Oscarem dla Dano to już na prawdę przegiąłeś, Bardem jeśli chodzi o drugi plan w 2007 roku był bezkonkurencyjny, w pełni zasłużył na Oscara jaki i wiele innych nagród.

ApolloCreed_

Każdy ma prawo do swojego zdania. Mi również po obejrzeniu "To nie jest kraj..." wydawało się, że dostał zasłużenie. Jednak potem po dwukrotnym seansie Aż poleje się krew, moje zdanie się zmieniło.....

TheKing23

"bo Daniel jest obok Denzela najlepszym aktorem w historii kinematografii" taką idiotyczną wypowiedzią właściwie powinna zakończyć się ta dyskusja.Jest przynajmniej tuzin lepszych aktorów.

"a również uważam, że De Niro, tak jak Pacino, Hopkins czy Nicholson są troszkę przereklamowani" a tutaj pokazałeś,że zwyczajnie mało jeszcze widziałeś.
Kim dla Ciebie są kultowi aktorzy ? bo chyba nawet nie wiesz zabardzo o kim piszesz ? co za mistrz :)

ocenił(a) film na 6
Gordon Geko

Twoja wypowiedź to dla mnie kwintesencja opinii o tym filmie. Niestety braki w fabule są wyraźne, nie wciąga, nie wzrusza. Uznanie dla niektórych scen, które trzymały naprawdę wysoki poziom (rozmowy z ,,bratem", chrzest, ostatnia rozmowa z synem) było zaraz potem niwelowane przez kolejne fragmenty, które dla mnie wyglądały wręcz komicznie, chociaż komizm sytuacji nie był chyba zamierzony przez twórców (choćby ostatnia scena). I nawet wyśmienita kreacja Day-Lewisa nie pomoże, gdy film bywa po prostu nudny i nierówny. Dla mnie 6/10.

Gordon Geko

Cały ten film to hipnoza.
10/10

ocenił(a) film na 8
Niepotrzebny

taki tez podobno jest Antychryst, widziales?

Sparow5

1/10. Bo ch*j Trier sobie zakpił z widza.

użytkownik usunięty
Sparow5

Mulholland Dr. to jest dopiero hipnotyzujący film

ocenił(a) film na 8

wiesz o co chodzi

ocenił(a) film na 8
Sparow5

oglądałeś to?

ocenił(a) film na 8
ApolloCreed_

z lyncha tylko inland i austostrade.

ocenił(a) film na 8
Sparow5

ogarniasz coś z tego Inland Empire?

ocenił(a) film na 8
ApolloCreed_

dawno zem to ogladal na kulturze i troche malo pamietam. jawa z fikcja sie cholernie zacierala przez te surrealistyczne wstawki (bylo cos takiego, nie?) ta babka pisala scenariusz, byla aktorka, zdradzala meza, kogos ktos tam chcial zabic, potem trafila na ulice to chyba prawda byla, dawno ogladalem, ale kiedys pewnie powtorze
napiecie, klimat na najwyzszym poziomie

ocenił(a) film na 8
Sparow5

To ja oglądałem ten film w tym samym momencie co ty i mimo iż niewiele z niego ogarniałem to i tak mi się spodobał. Swoją droga jeżeli Inland ci się spodobało Mulholland powinien jeszcze bardziej, ten film ma jeszcze lepsze sceny, jeszcze bardziej hipnotyzujące i trzymające w napięciu zaś całość całość jest jak najbardziej logiczna i możliwa do zrozumienia.

ocenił(a) film na 8
ApolloCreed_

inland na 8, autostrada 8,5
ktos kiedys napisal, ze lynch robi wiekszosc filmow o niczym: bardzo zawile ukladanki, ktorych nie da sie ulozyc.
dzisiaj ogladalem dzielo coenow z BBT bardzo dobry obraz w klimatach noir polecam jakby co.

ocenił(a) film na 8
Sparow5

w sumie trochę w tym racji jest ale w przypadku MD jest inaczej, z resztą nawet na plakacie filmu widnieje napis "Rozwiąż zagadkę" sugerujący iż film raczej nie będzie o niczym
http://1.fwcdn.pl/po/06/30/30630/6900373.3.jpg?l=1186886440000

Autostrada trochę mniej mi się podobała, w wielu erotycznych scenach strasznie trąci tandetą i nie jest az tak bardzo intrygującym filmem

ocenił(a) film na 8
Gordon Geko

Zgadzam się z Tobą. Dziwny był ten film, pretensjonalny i przejaskrawiony, nie wiem, czy ostatnie sekwencje miały wyglądać tak groteskowo, czy może faktycznie powinnam patrzeć jak na dramat i przejąć się "o rety, ale ten człowiek upadł", ale podczas ostatnich 15 minut czułam się już tylko zażenowana. Nawet nie wiem jak ten film ocenić. Do połowy był ok.

użytkownik usunięty
thesecondnetoknow

zgadzam się, ostatnie sceny w ogóle nie pasujące do reszty filmy, choć trzeba przyznać że to mimo wszystko dobry film

ocenił(a) film na 4
Gordon Geko

Sobolewski trochę miał racje... film się broni dobrą gra aktorską i świetnymi ujęciami. Jednak ma też strasznie żenujące sceny czego dobitnym dowodem jest ta nawiązująca do tytułu.

ocenił(a) film na 9
Gordon Geko

A kogo obchodzi Tadeusz Sobolewski - najwybitniejszy krytyk? Kto mu włożył na głowę taką aureolę? Ludzie po prostu mają różne osobowości i różne gusta.

ocenił(a) film na 8
Gordon Geko

Nie oglądałem "Wall Street", a "American Psycho" dawno temu ale poza porównaniami do tych filmów i do ról mogę podpisać się pod tym co napisałeś. Klimat, zdjęcia i aktorstwo są kapitalne, ale historia to nic nadzwyczajnego.

ocenił(a) film na 10
Gordon Geko

10 - nie daje bo uważam, że musiałby to być absolut, a to już musiałby stworzyć "nie-człowiek" i jeżeli chodzi o taką ocenę to jest jedyna kwestia w której z Twoją skromną osobą się zgadzam. Z całym szacunkiem dla Bale'a (którego doceniam jako aktora) to jeśli chodzi o jego kreację z Psycho to nie można (no dobra do DZIŚ mi się tak wydawało)porównywać jej z tym co przedstawił Day-Lewis jako Plainview... Wymowa filmu, odbiorca, tematyka, sposób gry i możliwość gry, którą daje rozrysowany szkic głównego bohatera przez scenarzystę... przecież te kwestiew tych dwóch różnych filmach pasują do siebie jak pięść do nosa... Jak można porównywać , który lepiej zagrał "psychopatę", to trochę jak porównywanie harcerzy na podstawie sprzedanych ciastek, nie zwracając uwagi na pozostałe aspekty ich postaci.

American Psycho chociaż dość orginalny w wymowie, poruszający nie głupią teamtykę to w sposób w jaki został przedstawiony przez twórców to niestety ociera się o kicz... Był czas kilka lat temu, zaraz po obejrzeniu przeze mnie Psycho, że bardzo mi się spodobał. Była nawet jakaś fascynacja. Uderzył mnie ten obraz, absurdalność agresji głównego bohatera oraz dopisywanie przez niego samego nie mniej absurdalnych argumentów i powodów swojego postępowania, pewnego rodzaju psychoza... Albo po zastanowieniu dosyć spłycona filozofia życia, sprowadzająca się w głównej mierze do zaliczenia, zabicia, zdobycia, wygrania i żeby była publika, żeby tylko doceniono, żeby były oklaski i nie dotykano włosów..... Groteskowe? Ten film w dużej mierze jest groteskowy... Chociaż napewno nie jest zły , niemniej to wszystko trochę się rozminęło z tym na czym sądziłem, że reżyser powinien się skupić. Przy tych wszystkich działach, które wymierzyłem w kierunku twórców Psycho to muszę podkreślić, iż Bale robi do tej pory piorunujące wrażenie jako wymuskany, psychopatyczny "Pan Zwycięstwo z Wall Street", przekładający odcień bieli wizytówki nad rozkładającą się głowę w lodówce... I choć to doceniam to również właśnie to mi przeszkadza porównywać jego odrealnionego bohatera z prawdziwym sk@#&*$@nem z krwi i kości z jakim mamy do czynienia w APSK za sprawą Daniela Day-Lewisa.

Najczęściej zarzuca się temu obrazowi, że jest nudny. Ten film ma być chłodny, akcja ma toczyć się powoli, życie bohatera ma być monotonne z pewnymi mniej lub bardziej dramatycznymi spięciami i zwrotami akcji. Silny, okrutny, "aludzki" bohater z którego ust tryska "człekowstręt" nie może mieć kolorowego, dynamicznego życia. Bo to by sugerowało, że ono sprawia mu przyjemność, że cieszy się z towarzystwa innych ludzi, a to nie prawda. Nienawidzi ich, nie chce ich choć wie, że musi ich używać aby osiągać swoje cele. Jest człowiekiem, którego owaładnęła ropa. Oglądając ten film miałem wrażenie, że ona momentami całego go wypełnia, przelewa się w nim, bratając się z jego szaleństwem, które od początku powolutku się rozpędzało, podobnie jak fabuła filmu aby na końcu w opętaniu zniszczyć wszystko co się wokół niego znajdowało, takie dwie niszczące siły, żywioły targające jednym istnieniem.

Nie pasujące zakończenie i kwestia syna... Zakończenie jest jakby zwieńczeniem przejęcia kontroli szaleństwa nad wolną wolą bohatera filmu, postawieniem kropki nad i, lub jak kto woli wbiciem gwoździa (kręgla). Natomiast kwestia stosunku bohatera do syna barzdo dobrze wyjaśnił już jeden z użytkowników "Sztafeta pokoleń została załamana", "nie miał komu przekazać interesu, ulepić na swoje podobieństwo". Syn przez wypadek chcąc czy nie chcąc oddalał się od ojca, ten nie umiał nawiązać z nim kontaktu, nie umiał się do niego dostosować, wstydził się jego odmienności, był zły na niego z tego powodu, może trochę się obwiniał za to co się stało? Ale właśnie ta relacja chyba do końca już przesądziła, iz główny bohater (i oczywiście historia z bratem) postanowił całkowicie zagrzebać swoje człowieczeństwo. Według mnie w całkiem niesamowity sposób. Napewno nie śmieszny. Ostateczny upadek człowieka...

A to wszystko napędzane niesamowitą muzyką, momentami brzmiącą jak rozrywana stal, albo jak górniczy kilof skrobiący ludzką czaszkę... Obstaję przy swoim zasłużone 9.

ocenił(a) film na 7
amorphis_bk

Nie wiem czemu napisałeś 'psychopata' w cudzysłowie, bo przecież obaj to byli psychopaci w czystej postaci. Tyle że w American Psycho psychopata był spójnym rozwiązaniem należącym do groteskowej konwencji, której użycie uzasadnione jest metaforycznym przekazem: krytyką świata japiszonów. W APSK sytuacja jest zupełnie inna, bo tutaj krytyka (tylko czego kapitalizmu??) nie poszła w stronę groteski... z wyjątkiem zakończenia. Ale przykro mi, ono nie pasuje. Dlaczego? Bo już wcześniej, reżyser musiałby dawać pewne sygnały rodem z groteski, a nie ni stąd, ni zowąd jakieś zabijanie Bogu ducha winnego księdza kręglem przez zapitego gościa, który jeszcze 5 minut wcześniej leżał z butelką na podłodze. To się nie trzyma kupy. Tak jakby reżyser i scenarzysta silił się na oryginalność, głębię i zaspokojenie masowego widza (czekaliście na krew i w końcu ją dostaliście jaah!).

W recenzji: http://www.filmweb.pl/reviews/Zimne+spojrzenie-5309
w niewielu rzeczach się zgodzę, ale to stwierdzenie jest prawdziwe:
" Anderson to dla jednych geniusz, dla innych pretensjonalny gówniarz obnoszący się z wykoncypowanym, pozbawionym życia molochem."

Prawda jest taka, że nabieracie się jak małe dzieci co im powie dorosły. Bo Anderson to nic więcej jak pretensjonalny gówniarz obnoszący się z wykoncypowanym, pozbawionym życia molochem.

I jeszcze jedno. Wiem, że Oscary nie są wyznacznikiem, ale proszę się tylko trochę zastanowić i spróbować obiektywnie spojrzeć, a nie zaperzać: film nie dostał żadnego poważnego Oscara, żadnego poważnego Złotego Globu, żadnej poważnej BAFTY, Cezara, IFTY itd. itd. pomimo wielu poważnych nominacji w tych nagrodach. Czy uważacie, że to przypadek? Albo uważacie, że ci krytycy, którzy tam oceniali zupełnie się nie znali? Nie, to Wy się nie znacie, takie są fakty. Najwybitniejsi krytycy oceniają ten film jako dobry, góra bardzo dobry, ale nie wybitny, a nie daj Boże arcydzieło. Sory, może macie jeszcze na tyle intuicji i inteligencji, żeby dostrzec, że taki Requiem dla snu to barachło, ale brakuje Wam zmysłów dla takich fałszywych "arcydzieł". Dziękuję.

Gordon Geko

"przecież obaj to byli psychopaci w czystej postac"
Co bylo psychopatycznego w naszym nafciarzu? Prawie do konca filmu zachowywal sie zdroworozsadkowo.

przemek_m_2

Przypomnij sobie np. scenę pożaru.
Ok, uratował szybką ewakuacją małemu życie, ale obiecał, że "za kilka minut wróci".
I dalej już nie było tak miło - powrót mu się baaardzo opóźnił ;-)
Z uwagi na powód - raczej to nie jest "normalne" zachowanie kochającego ojca/opiekuna.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones