Uważam, że wykreowanie postaci bezwzględnie cynicznej, pozbawionej wartości wyższych. Społeczeństwo uznaje wiarę w dobro natury ludzkiej jako powszechną normę i standard moralny, więc seans całkowicie manipuluje naszymi odczuciami i utrudnia odbiór, za sprawą genialnej roli pana Day-Lewis'a. Stopniowo wychodzi poza ramy ludzkiej natury, w sposób nienachalny, tak że z biegiem fabuły granica zostaje podstępnie przekraczana w sposób poniekąd niezauważalny, aż do momentu poznania motywu działania oraz popełnionych zbrodni filmowego antagonisty. Ulegamy i chloniemy przejawy jego złej i okrutnej natury popieranej czynami i słowami, gdyż z początku, na ekranie zostaje pokazana jego miłość do syna i ciężka praca. Myślę, że przychylne oceny ludzi i ludzkich krytyków spowodowane są właśnie niejednoznacznością w odbiorze tego studium wynaturzenia, które przecież nie narzuca żadnego wniosku i pozostawia miejsce dla interpretacji wyłącznie widzowi. Mimo negatywnego wydźwięku oraz braku pożytku dla widza, film odbierany jest jako popis kunsztu kinowego. Osobiście, niezwykle trudno mi przegryźć genialny film traktujący o psychopacie/socjopacie (niepotrzebne skreślić), łącząc sprzeczne frazy '' genialny '' oraz '' film o świadomym porzuceniu człowieczeństwa ''.